Category Archives: Inne

Nerdy Nocą, czyli wywiady i autografy

Zupełnie zapomniałem się pochwalić, a tymczasem kilka miesięcy temu znany i lubiany podcast Nerdy Nocą opublikował audycję ze mną. Mówiliśmy o rozmaitych alkoholach, dodatkach do nich, jak również pysznych mieszankach, które można z tego wszystkiego przygotować. A zupełnie przy okazji, chyba po raz pierwszy można obejrzeć u mnie zdjęcie nie drinka, a mojej facjaty:

Nerdy Noca 36

Link do audycji: http://nerdynoca.pl/podcast/036-hobby-barman/

Zachęcam do słuchania!

Tarasco Bar w praktyce

Spotkałem się już z zarzutem, że tak naprawdę nie mieszam wszystkich drinków, o których piszę, a zdjęcia ściągam z Internetu. Ostatnia część czasem bywa prawdą – przy moim braku talentu fotograficznego łatwiej nieraz znaleźć ładne zdjęcie mieszanego właśnie drinka niż zrobić takie samemu. Same przepisy zamieszczam jednak jedynie wtedy, gdy miałem okazję przygotować je osobiście i przetestować bądź sam, bądź z pomocą gości.

Ostatnio taka okazja trafiła się w zeszły weekend, gdy kilku z moich znajomych odwiedziło moje skromne pielesze. Cocktail party, poza kilkoma nowościami, o których już pisałem lub mam nadzieję napisać w najbliższych tygodniach, skorzystało z wielu już opisywanych wcześniej klasyków. Zaczęło się od Manhattana:

Manhattan

kontynuowaliśmy paroma dzbankami Electric Lemonade:

Electric Lemonade

by w końcu przejść do swobodnych zamówień, gdzie miłośnicy goryczki delektowali się Americano:

Americano

zaś zwolennicy nieco słodszych smaków wybrali Boulevard:

Boulevard

Jeden z kolegów wyznał, że w zasadzie nigdy nie miał okazji spróbować klasycznego Martini – niezwłocznie naprawiłem ten brak przyrządzając mu Gibsona:

Gibson

Zabawa trwała do późnych godzin wieczornych, niemniej jednak z umiarem, co pozwoliło na zachowanie dobrych humorów następnego dnia – czego i Państwu życzę w ten weekend.

Skool!

Przeprowadzka

Nieco dłuższa niż ostatnio przerwa w aktywności Tarasco Bar dobiega końca. Przez ostatnich kilka tygodni udało mi się wreszcie dokończyć projekt pożegnania się z platformą Blox.pl i przeniesienia bloga do własnej domeny. Zaletą dla mnie są zdecydowanie lepsze możliwości zarządzania wpisami, komentarzami i innymi aspektami życia bloggera, zaś dla Państwa rozmaite drobne ułatwienia, na czele z nowym, dużo bardziej elastycznym rozkładem strony, automatycznie reagującym na możliwości przeglądarki (w tym mobilnej).

Historyczne wpisy i komentarze zostały przeniesione tutaj, zostaną też przez jakiś czas w starym serwisie, dopóki ja sam lub administracja Blox.pl nie postanowi się ich pozbyć. Po nowe wpisy zapraszam pod nowy adres:

TarascoBar.PL

Jubileusz

Niewiele brakowałoby, a przegapiłbym ważną datę. Niemal dokładnie pięć lat temu pojawił się pierwszy wpis w Tarasco Bar. Warto chyba przy tej okazji zatrzymać się i popatrzeć, co zmieniło się w ciągu tego czasu.

Z perspektywy lat niewątpliwie widać, jak nieregularnym tworem był ten blog w początkach swego istnienia. Brak pewnej narzuconej dyscypliny spowodował, po całkiem energicznym początku, co najmniej kilka dłuższych przerw, w tym jedną ponad roczną. Złożyło się na to wiele przyczyn, na czele z osobistymi – przeprowadzka i urządzanie nowego domu czy powiększająca się rodzina nie zostawiały często zbyt wiele czasu na opisywanie odkrywanych cocktaili. Pewna stabilizacja w tym zakresie pozwoliła przez ostatnie kilkanaście miesięcy na utrzymanie dużo bardziej stabilnego rytmu publikacji.

Od prawie dwóch lat Tarasco Bar ma swoją stronę w serwisach społecznościowych: Facebooku oraz Google+ (konto na Twitterze istniało również, ale na skutek przyzerowej popularności zostało zlikwidowane). Po etapie wczesnych eksperymentów z różnymi mechanizmami aktualizacji stały się one cennym dodatkiem ułatwiającym dotarcie do Tarasco Bar licznym nowym czytelnikom. Oprócz anonsowania nowych wpisów na blogu staram się również w ten sposób zachęcić do zaglądania do starszych przepisów poprzez quasi-regularny przedweekendowy cykl „Archiwum Tarasco Bar przedstawia”.

Często żałuję, że relatywnie późno przekonałem się do pomysłu ilustrowania przepisów zdjęciami drinków. Staram się nadrabiać tę zaległość, uzupełniając ilustracjami również stare wpisy. Ponieważ fotograf ze mnie raczej przeciętny i nie każde zrobione przeze mnie zdjęcie drinka kwalifikuje się do publikacji, wspieram się w tym zakresie dostępnymi na licencji Creative Commons zdjęciami innych autorów. Mam jednak nadzieję, że w miarę rozwoju umiejętności zarówno miksologicznych, jak i dekoracyjnych czy wreszcie fotograficznych ta konieczność zniknie (czytaj: zrobione fotki da się publikować bez palenia się ze wstydu).  Proszę trzymać za mnie kciuki.

Istotną inspiracją do założenia własnego bloga było pojawienie się w kwietniu 2006 Mixology Monday – wirtualnego cocktail party organizowanego przez autorów licznych anglojęzycznych blogów o tematyce miksologicznej. Od samego początku śledziłem to cykliczne wydarzenie z fascynacją, możecie więc Państwo zrozumieć, jak wiele radości dało mi bezpośrednie uczestnictwo w MxMo – i to, jak dotąd, dwukrotnie.

Czytając po latach pierwsze wpisy wyraźnie widzę w nich pewną frustrację. Proszę mnie jednak zrozumieć. Z jednej strony mamy bogatą historię cocktailu w krajach anglosaskich, na bazie której powstaje widoczny w anglojęzycznej blogosferze trend ponownego odkrywania i popularyzowania klasycznych cocktaili, jak również tworzenia nowych mieszanek w duchu i tradycji swoich pierwowzorów. Z drugiej zaś zderzamy się z polskimi realiami, w której słowo „drink” to zazwyczaj nazwa mieszanki wódki z dużą zawartością soku lub oranżady, typowym tematem na forum o napojach jest „czym zastąpić likier kawowy” (wersja zaawansowana) albo wręcz „po której wódce najmniej czuć alkohol z ust” (wersja przyziemna), trudno poprowadzić jakąkolwiek dyskusję o cocktailach, która nie będzie zawierać co najmniej jednej osoby stwierdzającej, że wszystko to furda, a najlepsze są i tak nalewki, a na słowo „rum” trzech z czterech rozmówców odpowie „Seniorita”. Z tym ostatnim zjawiskiem na szczęście pożegnaliśmy się jakiś czas temu, dalej jednak w ścisłej czołówce zapytań, po których czytelnicy do mnie trafiają, są „alternatywa dla blue curacao” czy „co można zrobić ciekawego na kacu”. Na szczęście stan ten, powoli bo powoli, ale jednak się zmienia, o czym mam nadzieję jeszcze kiedyś napisać.

To tyle wspominków. Tarasco Bar nieustająco otwarty – zapraszam na jubileuszowego drinka!

Requiem dla (koszmarnego) snu

Dziś wpis nieco inny niż zazwyczaj – ani nie przepis, ani nie porada, jedynie podsumowanie istnienia pewnego napoju alkoholowego. Przy okazji weryfikacji faktów do dyskusji udało mi się mianowicie ustalić, że jeden z koszmarniejszych alkoholi wszechczasów już nie jest produkowany. Mowa o „rumie” Seniorita.

Wierni czytelnicy mojego bloga wiedzą już oczywiście, że tzw. rum Seniorita w rzeczywistości rumem nigdy nie był. Zgodnie z tradycją (i podtrzymującymi tradycję regulacjami Unii Europejskiej) na nazwę „rum” zasługuje wyłącznie alkohol wytwarzany z produktów przetwarzania trzciny cukrowej, bądź to melasy, jak większość rumów karaibskich, bądź soku z trzciny, jak w przypadku ron agricole z Haiti, Gwadelupy i Martiniki.

Europejskie imitacje, takie jak czeski rum Tuzemsky, austriacki Stroh i polska Seniorita, nigdy prawdziwymi rumami nie były – był to w rzeczywistości prosty alkohol z buraków cukrowych lub ziemniaków, doprawiony „do smaku” sztucznymi aromatami i przyprawami. Regulacje rynkowe UE zakazały producentom dalszego kontynuowania istniejącej praktyki, co w przypadku Stroha i Tuzemskiego skończyło się utrzymaniem istniejącego produktu przy porzuceniu w materiałach promocyjnych wszelkich wystąpień nazwy „rum”. Producent Seniority, Polmos Bielsko-Biała, szybko zastąpił swój kulawy towar nową marką – rumem „Galeon”, produkowanym przez zmieszanie (kupażowanie) kilku importowanych rumów nieznanej proweniencji. Tyle dobrze.

Być może ktoś nie jest tą zmianą zachwycony. I, for one, welcome our new European overlords. A rumowi Seniorita mogę jedynie zaproponować krzyżyk na drogę.