Tag Archives: triple sec

Orgazm w ustach

Leci bocian nad lasem i krzyczy „miałem orgazm, miałem orgazm”, znacie to Państwo? Nie? A to takie przyjemne…

Bardzo przepraszam za ten stary dowcip, ale nazwa koktajlu, o którym chciałem dziś napisać, prowokuje do tego typu żarcików. Przepis na domowy Orgazm brzmi: w niskiej szklaneczce typu tumbler mieszamy w równych częściach Baileys i cointreau wraz z kilkoma kostkami lodu. Znakomite jako napój do deserów lub kawy, dodatkowo — dzięki słodyczy — popularny wśród płci pięknej mimo tego, że jest dość mocny (co zawdzięcza cointreau, które, w przeciwieństwie do większości likierów, zawiera 40% alkoholu).

Co ciekawe, drink też można przygotować również w wersji shot. Dla lepszego efektu proponuję wtedy „zbudowanie” drinka warstwami — najpierw nalewamy do kieliszka/szklaneczki cointreau, po czym na to po łyżeczce nalewamy Baileys tak, by nie dopuścić do zmieszania się obu płynów.

Skool!

Chihuahua, czyli o pożytkach z cointreau

W ramach ostatnich eksperymentów dochodzę do wniosku, że Cointreau jest likierem bogów i dodanie go do dowolnego cocktailu spowoduje poprawę smaku tego ostatniego. Skuteczność chwilowo stuprocentowa, aczkolwiek muszę szczerze przyznać, że próba dodania cointreau do Martini i Bloody Mary wciąż jeszcze przede mną.

Na razie metodą dodawania cointreau do wszystkiego dotarłem do cocktailu pod malowniczą nazwą Chihuahua. Składa się on w równych częściach z rumu (w moim przypadku ostatnio odkryty Myers Dark Rum) i Cointreau, zmieszanych w niskiej szklaneczce typu tumbler i uzupełnionych paroma kostkami brązowego cukru (nie mieszamy, niech się powoli rozpuszcza).

Jako że w międzyczasie nadszedł wieczór po jednym z nielicznych w tym roku cieplejszych dni, proponuję zabrać szklaneczki i przenieść się do ogrodu. Państwa zdrowie!

Bardzo wolny Meksyk

Przy okazji którejś z wizyt w Warszawie zdarzyło się nam jeść obiad w (skądinąd bardzo miłej) restauracji Luizjana w centrum handlowym Arkadia. Mall to nie jest zazwyczaj miejsce, w którym spodziewamy się rewelacji, jeśli idzie o kuchnię i napitki, tym przyjemniejsze było pozytywne zaskoczenie. Miłośnikom dobrej kuchni amerykańskiej, tex-mex i cajun polecam, szczególnie że ceny (zwłaszcza jak na stolicę) bardzo umiarkowane. Ale dość tej dygresji, wracamy do drinków.

Właśnie w tej restauracji miałem okazję spróbować bardzo ciekawego longdrinka, który na jakiś czas stał się nawet moim ulubionym. Nazwany w karcie Black & Black, mógłby równie dobrze nosić nazwę Mexico Libre przez narzucające się podobieństwo do opisywanego tu już Cuba Libre. Równie prosty, jak w przypadku oryginału, była też przepis: do szklanki typu highball wlewamy dwie części tequili (po paru eksperymentach skłaniałbym się tutaj do złotej) oraz jedną część cointreau, wrzucamy lód i pokrojoną w ćwiartki limonkę i zalewamy to wszystko colą.

Between the sheets

Może dziś jakiś cocktail?

Between the sheets podpowiedziała mi znajoma w czasach, gdy moja przygoda z napojami mieszanymi dopiero się zaczynała. Moim ulubionym przepisem podówczas była opisywany wcześniej Cuba Libre i drogą eksperymentów doszedłem właśnie do wniosku, że zdecydowanie lepiej smakuje mi wersja przygotowana z użyciem ciemnego rumu. Powstało zatem pytanie, do czego właściwie można wykorzystać rum biały. Jedną z propozycji było daiquiri (o którym kiedyś jeszcze napiszę), kolejną zaś — opisywany dziś cocktail.

Przepis jest prosty banalnie:

  • 40 ml białego rumu
  • 40 ml Cointreau
  • 40 ml koniaku lub brandy,
  • 5-10 ml soku z cytryny

Składniki wlewamy do shakera wypełnionego kruszonym lodem, mocno wstrząsamy i przelewamy (odcedzając) do kieliszka koktajlowego.

Lojalnie uprzedzam osoby nienawykłe, że jest to typowy cocktail, czyli napój dość mocny. Przyjaciel z dzieciństwa mojego przyjaciela Jarka podczas pewnej imprezy stwierdził: „Dawno temu myślałem, że drink to takie coś, gdy do szklanki wlewamy odrobinę alkoholu i zalewamy to lemoniadą lub sokiem. Odkąd poznałem Jarka wiem, że drink to bywa też wóda zmieszana z wódą i wódą”. Tak jest i w tym przypadku, więc proszę nie kasłać, że smak alkoholu jest odczuwalny.

Prosit!

Edycja 2010-09-26: Uzupełniłem artykuł o zdjęcie (i poprawiłem jednostki miar).