Tag Archives: wermut

Corpse Reviver

Jak łatwo wywnioskować z nazwy, dzisiejszy cocktail powstał (podobnie jak Mimosa i Bloody Mary) jako recepta na porannego „klina”. W odróżnieniu od wcześniej opisywanych mieszanek Corpse Reviver we wszystkich wariantach to zdecydowanie brutalna metoda na pozbycie się kaca, opierająca się dosłownie na formule wybijania klina klinem.

Składniki Corpse Reviver #1:

  • 60 ml brandy lub koniaku,
  • 30 ml calvadosu/Apple brandy,
  • 30 ml czerwonego wermutu.

Procedura nie będzie obca nikomu poszukującemu ulgi po wcześniejszym cocktail party: lód, shaker, schłodzony kieliszek cocktailowy.

W większości zbiorów oryginalny Corpse Reviver ustąpił miejsca cocktailowi mającemu podobne zastosowanie, aczkolwiek drastycznie odmienny skład.

W skład Corpse Reviver #2 wchodzą:

  • 30 ml ginu,
  • 30 ml wytrawnego wermutu (oryginalnie Kina Lillet, Cocchi Americano lub Lillet Blanc),
  • 30 ml triple sec,
  • 30 ml soku cytrynowego,
  • Pół łyżeczki absyntu lub Pernod.

Absyntem lub Pernod przemywamy kieliszek cocktailowy, do którego wlewamy wstrząśnięte w shakerze pozostałe składniki cocktailu. Zgodnie z zaleceniami Harry’ego Craddocka cocktaile typu Reviver najlepiej skutkują przed 11:00 – albo kiedykolwiek potrzebujemy zastrzyku energii po ciężkim wieczorze.

PS. Zdjęcie na licencji Creative Commons z serwisu Flickr autorstwa Reese C. Lloyda.

Vesper

„- Martini Dry – zadysponował.  – Jedno. W głębszym kielichu do szampana.
Oui, monsieur.
– Chwileczkę. Trzy miarki Gordona, jedna wódki, pół Kina Lillet. Dobrze wstrząsnąć, aż będzie lodowate, a potem włożyć dużą cienką skórkę z cytryny. Jasne?
– Oczywiście, monsieur. ”

Powyższy dialog nie powinien być obcy żadnemu miłośnikowi cocktaili. W ten sposób James Bond zamawia w pierwszej powieści Iana Fleminga „Casino Royale” swojego autorskiego drinka, nazwanego następnie Vesper od imienia obiektu swoich romantycznych uniesień. Udajmy się zatem do baru szlakiem bondowskich inspiracji.

Vesper jest w swoim charakterze cocktailem nieco nietypowym, łączy bowiem w jednym napoju dwa opisywane wcześniej warianty Martini: klasyczne Dry Martini (z ginem) i Vodka Martini. Dodatkowo zamiast typowego wytrawnego wermutu stosuje Kina Lillet, francuskie wytrawne wino aperitifowe produkowane z białych win Bordeaux z dodatkiem aromatycznych olejków i ekstraktów owocowych i ziołowych (m. in. ekstraktu kory chinowca zawierającego chininę, która nadaje całości charakterystyczny gorzkawy posmak).

Mimo daleko idących zmian w fabule identyczny przepis pada z ust Daniela Craiga wcielającego się w postać agenta 007 w filmowej wersji Casino Royale. Niestety, w tej wersji jest pewnym anachronizmem – Kina Lillet od połowy lat 80 nie jest już produkowane, mało prawdopodobne więc, by współczesny bar nawet w luksusowym kasynie dysponował tym składnikiem. Jeśli chcielibyśmy odtworzyć smak Kina Lillet, możemy zaimprowizować i do dostępnego w handlu Lillet Blanc dodać odrobinę włoskiego likieru China Martini, szczyptę chininy lub w ostateczności kilka kropel Angostury i orange bitters.

Czym z całą pewnością nie musimy się przejmować, to sugestia podawania napoju w kielichu do szampana – w odróżnieniu od typowych kieliszków cocktailowych z lat 50, kiedy powstawała powieść (ok. 100-120ml), współczesny kieliszek ma pojemność 150-180 ml, co powinno pozwolić nam na całkiem sporego drinka (przyjmując w powyższym przepisie jako „miarkę” 40 ml).

PS. Zdjęcie na licencji Creative Commons z serwisu Flickr autorstwa Reese C. Lloyda.

Boulevard

Dzisiejszy cocktail pochodzi z przełomu lat 30 i 40 XX wieku, a po raz pierwszy w obecnej formie został opisany w książce „The Fine Arts Of Mixing Drinks” Davida Embury’ego z 1949. W swojej formie jest bliskim krewnym opisywanego wcześniej Manhattana, aczkolwiek dzięki dodatkowi likieru pomarańczowego o dużo łagodniejszym smaku.

Składniki:

  • 60 ml whiskey (rye, kanadyjskiej lub bourbona),
  • 20 ml Grand Marnier (w ostateczności możemy się też poratować Cointreau lub innym triple sec),
  • 20 ml wytrawnego wermutu,
  • kilka kropel orange bitters.

Składniki wstrząsamy i przelewamy do kieliszka cocktailowego.

Standardowo ozdabiamy paskiem skręconej skórki pomarańczowej (orange twist), ale jeśli chcemy spróbować czegoś bardziej widowiskowego, to proponuję w ramach ozdoby przygotować opaloną skórkę (flamed orange peel). W tym celu szeroki pasek skórki pomarańczowej podgrzewamy lekko nad zapałką, po czym wyciskamy przez płomień, by skarmelizowane olejki eteryczne wylądowały na powierzchni cocktailu. Opieczoną skórką wycieramy brzegi kieliszka i wrzucamy do napoju. Całość procesu możemy obejrzeć na poniższym clipie:

Inne Martini

Pisząc wcześniej o Martini zaledwie musnąłem temat jego ciekawej historii. Chciałbym dziś to naprawić.

Protoplastą współczesnego Martini był cocktail o nazwie Martinez, powstały najprawdopodobniej w początkach drugiej połowy XIX wieku w Kaliforni. W odróżnieniu od swojego wytrawnego potomka był napojem dosyć słodkim – większość współczesnych mu drinków była dosładzany likierem, syropem owocowym lub wprost cukrem. Dodatkowo przy jego przygotowaniu stosowano zamiast wytrawnego („francuskiego”) wermutu dużo popularniejszą w tych czasach odmianę „włoską” (czyli czerwony słodki wermut rosso).

Składniki:

  • 60 ml ginu,
  • 30 ml czerwonego wermutu,
  • 10 ml likieru wiśniowego Maraschino,
  • kilka kropli Angostura bitters.

Składniki mieszamy w kubku barmańskim wypełnionym lodem i przelewamy do schłodzonego kieliszka cocktailowego, który przyozdabiamy paskiem skórki cytrynowej (lemon twist).

Uważni czytelnicy zauważą na pewno, że swoim składem Martinez bardzo przypomina inny klasyczny cocktail – Manhattan. Zważywszy na to, że wczesne wersje przepisu często zastępowały gin bourbonem można uznać, że cocktail ten był w istocie protoplastą nie jednego, a dwóch popularnych dziś drinków.

Warto wspomnieć, że o ile dzisiejsze Dry Martini mocno oddaliło się od pierwowzoru, o tyle wciąż funkcjonuje wersja tego cocktailu, która swoim charakterem dużo bardziej przypomina swojego protoplastę. Mowa o usankcjonowanym przez IBA wariancie Sweet Martini.

W skład Sweet Martini wchodzą:

  • 90 ml ginu,
  • 30 ml czerwonego wermutu,
  • kilka kropli Angostura lub orange bitters.

Składniki mieszamy w kubku barmańskim i przelewamy do kieliszka cocktailowego. Jakkolwiek oficjalny przepis sugeruje, podobnie jak w przypadku Dry Martini, użycie oliwki jako dodatku, to muszę wyznać, że nigdy nie mogłem przełknąć tej kombinacji, dlatego też proponuję podtrzymać tradycję i podobnie jak w przypadku Martineza zastosować raczej lemon twist.

PS. Zdjęcie na licencji Creative Commons z serwisu Flickr autorstwa SanFranAnnie.

Da Bronx

Dla pewnej odmiany po słodkich i owocowych mieszankach dziś zapraszam ponownie na prawdziwy cocktail: Bronx. Jak to bywa z większością klasyków, jego dokładne pochodzenie nie jest zbyt dobrze znane, wiadomo jedynie, że pochodzi jeszcze sprzed Prohibicji, a pierwsze wzmianki o nim pojawiły się na przełomie XIX i XX wieku.

Składniki:

  • 50 ml ginu,
  • 20 ml czerwonego wermutu,
  • 20 ml wytrawnego wermutu,
  • 30 ml soku pomarańczowego.

Składniki wstrząsamy w shakerze i przelewamy do schłodzonego kieliszka cocktailowego, który przyozdabiamy paskiem skórki pomarańczowej.

Cheers!

PS. Zdjęcie na licencji Creative Commons z serwisu Flickr autorstwa Reese’a Lloyda.