Cocktail wieczoru: Rusty Nail

Dziś kolejny prosty cocktail dwuskładnikowy, bardzo przyjemny w roli digestifu.

Składniki:

  • 2-3 części szkockiej whisky,
  • 1 część likieru Drambuie.

Składniki wlewamy do niskiej szklaneczki typu old-fashioned (z lodem lub „neat”, czyli bez żadnych dodatków). Składniki możemy zmieszać, aczkolwiek dodatkowy ciekawy efekt smakowy uzyskamy przez „budowanie”, czyli wlewanie najpierw whisky, a potem likieru w taki sposób, by powstały dwie oddzielne warstwy. Jeśli lubimy, możemy też do przygotowania użyć shakera (wtedy jednak zdecydowanie serwujemy napój „straight-up”, czyli przelewając do schłodzonego kieliszka koktajlowego z odfiltrowaniem lodu).

Proporcje whisky do likieru możemy dobierać indywidualnie (dostępne przepisy oscylują wokół 2:1, z wahnięciami pomiędzy 1:1 do 3:1 w zależności od tego, jak wytrawny napój chcemy uzyskać). Istnieją też warianty z użyciem innych whisk(e)ys, np. Celtic Cross (z użyciem irlandzkiej whiskey) czy Dalton (z bourbonem).

Jeśli zamierzają Państwo uczynić z Rusty Nail cocktail dzisiejszego wieczoru, to polecam jedynie pewną ostrożność — mimo dość słodkiego smaku jest to napój mocny (zarówno whisky, jak i Drambuie to alkohole wysokoprocentowe), co przy braku umiaru trochę utrudnia dotrwanie do północy.

Szczęśliwego Nowego Roku!

PS. Zdjęcie na licencji Creative Commons z serwisu Flickr autorstwa ReeseCLloyd.

Na zimowe wieczory

Muszę Państwa przeprosić za nieco długą przerwę pomiędzy wpisami — niestety koniec roku rzucił mi się do gardła. Dla poprawienia nastroju w tym przedświątecznym okresie polecam coś na rozgrzewkę: Hot Whiskey.

Składniki:

  • pół szklaneczki irlandzkiej whiskey (polecam nieodmiennie Tullamore Dew),
  • duża łyżka brązowego cukru,
  • kilka rozkruszonych goździków,
  • sok z połowy cytryny,
  • wrzątek.

Cukier i goździki wsypujemy do tumblera o grubych ściankach lub (lepiej) szklanki do kawy po irlandzku (dobrze ją uprzednio rozgrzać przez przelanie wrzątkiem), zalewamy sokiem z cytryny, whiskey i gorącą wodą, energicznie mieszamy i wypijamy, póki ciepłe. W Irlandii jest to polecany środek na przeziębienie, na pewno znakomicie sprawdza się w długie i zimne grudniowe wieczory. Nie przesadźmy jednak — gorący alkohol bardzo idzie do głowy!

PS. Zdjęcie na licencji Creative Commons z serwisu Flickr autorstwa bmeabroad.

I’m Blue

Jeśli zastanawiali się Państwo kiedyś, czemu likier Blue Curaçao jest niebieski, to niestety wytłumaczenie jest więcej niż prozaiczne. Jest niebieski nie ze względu na dodatek jakiegoś wyjątkowo egzotycznego owocu (przygotowywany jest na bazie skórek gorzkich owoców Laraha, krewniaków pomarańczy), tylko ze względu na niebieski barwnik spożywczy.

Proponuję się tym jednak nie zrażać, jako że ten alkohol o pomarańczowym aromacie jest składnikiem wielu interesujących drinków, które dodatkowo bardzo zyskują na wyglądzie dzięki niecodziennej barwie. O jednym z nich, czyli Blue Margarita, pisałem już wcześniej. Dziś inny członek rodziny, bardzo popularny wśród moich znajomych Electric Lemonade.

Skład:

  • 60 ml białego rumu lub wódki,
  • 30 ml Blue Curaçao,
  • sprite lub inny gazowany napój o smaku cytrynowym,
  • odrobina soku cytrynowego.

Rum (lub wódkę, ale naprawdę polecam tutaj rum), Curaçao i sok cytrynowy wlewamy do szklanki typu highball wypełnionej kostkami lodu, po czym zalewamy lemoniadą. Gotowy napój przyozdabiamy plasterkiem cytryny.

Jeśli spodobał nam się efekt kolorystyczny, to pamiętajmy, że Curaçao jako likier pomarańczowy może zastąpić w wielu przepisach stosowany przeze mnie w tej roli triple sec/cointreau. Warto wtedy również zamiast innych wyrazistych kolorystycznie składników wykorzystać bardziej bezbarwne substytuty (na przykład colę zastąpić spritem). Dla przykładu, opisywaną ostatnio Long Island Iced Tea możemy właśnie w ten sposób przerobić otrzymując cocktail nazywany Electric Iced Tea lub (bardziej dosadnie) Adios Motherfuckers.

Edycja 2010-10-04: Dodałem zdjęcie.

Long Island Iced Tea

Dziś coś zdecydowanie nie dla słabych duchem. Teoretycznie longdrink, tym niemniej od typowego longdrinka różni się tym, że nie składa się z niewielkiej ilości alkoholu zalanej lemoniadą.

Skład:

  • 20 ml wódki
  • 20 ml ginu
  • 20 ml tequili
  • 30 ml ciemnego rumu
  • 20 ml cointreau (opcjonalnie)
  • 20 ml soku z cytryny
  • cola

Składniki wlewamy do wysokiej szklanki wypełnionej lodem w kostkach (przypominam: nie żałujemy!) i uzupełniamy colą. Jeśli jesteśmy w kreatywnym nastroju, to szklankę możemy przyozdobić ćwiartkami cytryn lub limonek.

Jak widać po przepisie, napój nie ma zbyt wiele wspólnego z mrożoną herbatą. Skąd więc nazwa? Jako że cocktail jest relatywnie młody (powstał około 1970 r.), możemy do lamusa odłożyć krążące legendy, jakoby został wymyślony w czasach Prohibicji, by stworzyć pozory picia czegoś niewinnego. Moja prywatna teoria brzmi, że źródłem nazwy jest po prostu to, że drink ten (zwłaszcza z cytryną) wygląda, a często do pewnego stopnia smakuje podobnie jak swój bezalkoholowy imiennik.

Skool!

PS. Zdjęcie na licencji Creative Commons z serwisu Flickr autorstwa Jeremy’ego Brooksa.

Cocktail wieczoru: Stinger

Prosty i pyszny cocktail deserowo-wieczorowy — do niskiej szklaneczki wlewamy pół na pół koniak i biały likier miętowy, dodajemy parę kostek lodu i energicznie mieszamy. Znakomity zwłaszcza w lecie, gdy smak mięty daje przyjemne uczucie chłodu, ale nie odmawiajmy go sobie również w czasie zimowych wieczorów.

PS. Zdjęcie na licencji Creative Commons z serwisu Flickr autorstwa Kenna Wilsona.