Spotkałem się już z zarzutem, że tak naprawdę nie mieszam wszystkich drinków, o których piszę, a zdjęcia ściągam z Internetu. Ostatnia część czasem bywa prawdą – przy moim braku talentu fotograficznego łatwiej nieraz znaleźć ładne zdjęcie mieszanego właśnie drinka niż zrobić takie samemu. Same przepisy zamieszczam jednak jedynie wtedy, gdy miałem okazję przygotować je osobiście i przetestować bądź sam, bądź z pomocą gości.
Ostatnio taka okazja trafiła się w zeszły weekend, gdy kilku z moich znajomych odwiedziło moje skromne pielesze. Cocktail party, poza kilkoma nowościami, o których już pisałem lub mam nadzieję napisać w najbliższych tygodniach, skorzystało z wielu już opisywanych wcześniej klasyków. Zaczęło się od Manhattana:
![impr_manhattan Manhattan](http://tarascobar.pl/wp-content/uploads/impr_manhattan.jpg)
kontynuowaliśmy paroma dzbankami Electric Lemonade:
![impr_electric Electric Lemonade](http://tarascobar.pl/wp-content/uploads/impr_electric.jpg)
by w końcu przejść do swobodnych zamówień, gdzie miłośnicy goryczki delektowali się Americano:
![impr_americano Americano](http://tarascobar.pl/wp-content/uploads/impr_americano.jpg)
zaś zwolennicy nieco słodszych smaków wybrali Boulevard:
![impr_boulevard Boulevard](http://tarascobar.pl/wp-content/uploads/impr_boulevard.jpg)
Jeden z kolegów wyznał, że w zasadzie nigdy nie miał okazji spróbować klasycznego Martini – niezwłocznie naprawiłem ten brak przyrządzając mu Gibsona:
![impr_gibson Gibson](http://tarascobar.pl/wp-content/uploads/impr_gibson.jpg)
Zabawa trwała do późnych godzin wieczornych, niemniej jednak z umiarem, co pozwoliło na zachowanie dobrych humorów następnego dnia – czego i Państwu życzę w ten weekend.
Skool!