Bee’s Knees

Dzisiaj chciałbym zaprosić Państwa na jeden z klasyków okresu prohibicji o oryginalnej nazwie Bee’s Knees. Określenie „bee’s knees” pochodzi ze slangu lat 20 XX wieku i oznaczało mniej-więcej tyle co „znakomity” lub „doskonały” (dyskusji na temat jego pochodzenia jest mnóstwo, najpopularniejsza teoria sugeruje genezę jako fonetyczne zapisanie skrótu „B’s and E’s”, rozwijającego się jako „be all and end all” i mającego zgrubnie takie samo znaczenie, jak jego slangowy odpowiednik).

Sam cocktail ma dosyć typową formułę sour:

  • A: 80 ml ginu,
  • S: 30 ml płynnego miodu lub 40 ml syropu miodowego,
  • K:  30 ml soku cytrynowego.

Jeśli dysponujemy bardzo płynnym, lejącym się miodem, możemy użyć go bezpośrednio, ryzykujemy jednak wtedy, że pod wpływem lodu w shakerze zbytnio zgęstnieje i nie rozprowadzi się dobrze. Dlatego lepiej jednak użyć syropu miodowego, czyli miodu rozmieszanego z odrobiną gorącej wody, najlepiej w proporcji 1-2 części miodu do 1 części wody. Gdy mamy gotowe wszystkie składniki, to samo przygotowanie jest dosyć rutynowe – wstrząsamy w shakerze i przelewamy do schłodzonego kieliszka cocktailowego.

Bee's Knees

Oryginalny przepis z czasów prohibicji łączył miód z sokiem i ginem w równych proporcjach, przez co smak miodu i cytryny silnie dominował, co zapewne było właśnie celem twórców tego cocktailu, chcących w ten sposób zamaskować podły smak pędzonego pokątnie ginu. Sam podchodziłem do współczesnej wersji tego przepisu nieco nieufnie, nie byłem bowiem dotąd wielkim fanem Gin Sour, preferując raczej jego odmianę rumową, czyli Daiquiri. Po spróbowaniu muszę jednak przyznać, że kombinacja ta ma dosyć interesujący charakter, jako że aromat miodu korzystnie łączy się z intensywnym jałowcowym smakiem ginu.

Knickerbocker Special

Wracając ostatnio ze służbowej podróży przywiozłem sobie ze sklepu wolnocłowego butelkę ciemnego rumu Captain Morgan, co skłoniło mnie do szybkiego poszukiwania ciekawego cocktailu, który mógłby z niego powstać. Narzucającą się propozycją było oczywiście Cuba Libre, ale o tym longdrinku pisałem już dwukrotnie. Większość cocktaili na rumie opiera się raczej na odmianie białej lub złotej i niezbyt dobrze komponowałaby się z intensywnym smakiem i aromatem wersji ciemnej.

Ratunek znalazłem w cytowanym tu już wielokrotnie Savoy Cocktail Book Harry’ego Craddocka. Zapraszam zatem na Knickerbocker Special Cocktail (nie mylić z Knickerbocker Cocktail, który jest opartym na ginie wariantem Perfect Martini):

  • 70-90 ml ciemnego rumu (przepis mówi o „Santa Cruz Rum”, czyli odmianie dojrzewanej – zamiast ciemnego możemy tutaj użyć również dobrego złotego rumu),
  • 10-15 ml syropu malinowego,
  • 15 ml soku z cytryny lub limonki,
  • 5 ml likieru pomarańczowego (curaçao lub triple sec)
  • (opcjonalnie) 15 ml soku pomarańczowego.

Składniki wlewamy do shakera wypełnionego kruszonym lodem i wstrząsamy. Przelewamy do schłodzonego kieliszka cocktailowego lub alternatywnie do szklaneczki Old Fashioned wypełnionej kostkami lodu. Przyozdobić możemy plasterkiem pomarańczy lub cytryny, ćwiartką limonki lub ćwiartką plastra ananasa.

Knickerbocker Special Cocktail

Jakkolwiek starszy od nich o co najmniej kilkadziesiąt lat (pierwsze wzmianki o tym cocktailu pochodzą z 1862, a nazwę wziął od określenia „Knickerbocker”, którego używało się na quasi-arystokratyczne zamożne rody nowojorskie wywodzące się z protestanckiej holenderskiej emigracji), w swoim charakterze bardzo przypomina drinki Tiki, jak np. opisywany wcześniej Mai Tai. Ważne jest tutaj zastosowanie aromatycznego, ciemnego lub złotego rumu, dzięki czemu owocowy i słodki charakter, nadawany przez syrop malinowy i cytrusy nie zdominuje finalnego cocktailu.

Komfortowo

Cocktail, na który chciałem dziś Państwa zaprosić, swój oryginalny charakter zawdzięcza w znacznej części użyciu ciekawego składnika: likieru Southern Comfort. Alkohol ten, o smaku i aromacie będącym kombinacją whisky, miodu, pomarańczy, cytryny, wiśni, cynamonu, wanilii i goździków, powstał pierwotnie jako cocktail w jednym z barów Nowego Orleanu, by następnie, już jako gotowy butelkowany produkt, przewędrować do Tennessee. Obecnie produkowany jest przez firmę Brown-Forman, producenta m. in. whiskey Jack Daniel’s i wódki Finlandia.

Jednym z moich ulubionych zastosowań tego likieru jest urozmaicenie smaku prostego Screwdrivera. Po dodaniu niewielkiej ilości (ok. 15-20 ml) Southern Comfort cocktail ten zwyczajowo zmienia nazwę na Comfortable Screw (czyli „komfortowe bzykanie”).

Moja dzisiejsza propozycja to cocktail nazwany Comforting Tiger. Składniki:

  • 80 ml brandy,
  • 40 ml Southern Comfort,
  • 10 ml słodkiego wermutu.

Składniki wstrząsamy w shakerze wypełnionym kruszonym lodem i przelewamy do schłodzonego kieliszka cocktailowego. Aczkolwiek oryginalnie przepis sugerował pasek skórki cytrynowej, to w mojej praktyce skórka pomarańczowa (orange twist) komponuje się lepiej z owocowo-korzennym aromatem cocktailu.

Ananasowa wiosna: Kentucky Cocktail

Za oknem zrobiło się prawie lato, maj za pasem – czas więc chyba kończyć nasz ananasowy cykl. Dzisiaj zapraszam na prosty cocktail na bazie bourbon whiskey, znany jako – bo jakże inaczej – Kentucky Cocktail.

Składniki:

  • 80 ml bourbona,
  • 40 ml soku ananasowego.

Składniki wstrząsamy w shakerze i przelewamy do schłodzonego kieliszka cocktailowego, który ozdabiamy ostanią ćwiartką ananasa. Wypijamy w ogrodzie na hamaku, rozkoszując się niemal letnią pogodą.

Ananasowa wiosna: Tropicana

Kwiecień plecień, więc dzisiaj mimo słońca trochę jeszcze ciągnie po nogach. Dla rozgrzewki zmieszajmy dziś coś owocowego w ramach naszej ananasowej wiosny. Zapraszam na Tropicana Cocktail.

Składniki:

  • 50 ml rumu,
  • 150 ml soku ananasowego,
  • 50 ml soku grejpfrutowego,
  • Łyżka grenadyny.

Do wysokiej szklanki typu highball wrzucamy kostki lodu, wlewamy rum i soki i mieszamy, po czym na wierzch wlewamy grenadynę, a całość przyozdabiamy ćwiartką plastra ananasa.


Jak łatwo zauważyć z proporcji, jest to dla odmiany raczej lekki longdrink, z wyglądu podobny do opisywanej niegdyś Tequila Sunrise. Dodatek soku grejpfrutowego pozwala zrównoważyć nieco ananasową słodycz, polecam też użyć tutaj dosyć aromatycznego rumu – znakomite efekty uzyskałem z wykorzystaniem mojego ulubionego złotego Appleton Estate.