Author Archives: superbarman

Da Bronx

Dla pewnej odmiany po słodkich i owocowych mieszankach dziś zapraszam ponownie na prawdziwy cocktail: Bronx. Jak to bywa z większością klasyków, jego dokładne pochodzenie nie jest zbyt dobrze znane, wiadomo jedynie, że pochodzi jeszcze sprzed Prohibicji, a pierwsze wzmianki o nim pojawiły się na przełomie XIX i XX wieku.

Składniki:

  • 50 ml ginu,
  • 20 ml czerwonego wermutu,
  • 20 ml wytrawnego wermutu,
  • 30 ml soku pomarańczowego.

Składniki wstrząsamy w shakerze i przelewamy do schłodzonego kieliszka cocktailowego, który przyozdabiamy paskiem skórki pomarańczowej.

Cheers!

PS. Zdjęcie na licencji Creative Commons z serwisu Flickr autorstwa Reese’a Lloyda.

Summertime: Malibu Bay Breeze

Jako że lato postanowiło nas jeszcze na chwilę odwiedzić, dziś szybki rzut oka w kierunku gorących wysp karaibskich.

Jednym z częściej powtarzających się tematów w komentarzach była prośba o jakiegoś ciekawego drinka z rumem Malibu. Popularna w naszym kraju mieszanka, produkowana na Barbados przez zmieszanie lokalnego białego rumu z dodatkami smakowymi dającymi aromat kokosowy, została oryginalnie stworzona jako sposób na uproszczenie przygotowania Piña Colady. Jakkolwiek daje się ją zastosować w większości cocktaili i longdrinków w miejsce normalnego rumu, najlepiej sprawdza się w słodkich kombinacjach z sokami, gdzie kokosowy posmak dobrze uzupełnia letni charakter drinka. Przykładem może być dzisiejszy przepis, luźna wariacja na temat opisywanego wcześniej Sea Breeze.

Składniki:

  • 50 ml Malibu,
  • 150 ml soku ananasowego,
  • 30 ml soku żurawinowego,
  • 20 ml soku pomarańczowego.

Składniki wlewamy do wysokiej szklanki wypełnionej lodem i energicznie mieszamy. Przyozdabiamy obowiązkowo kawałkiem owocu tropikalnego (ananasa, pomarańczy lub limonki), słomką, parasolką i palemką, po czym zakładamy słomkowy kapelusz i udajemy się w kierunku najbliższego basenu lub plaży.

PS. Zdjęcie na licencji Creative Commons z serwisu Flickr autorstwa Burns!

Whiskey Sour

Dziś chciałbym zaproponować Państwu protoplastę opisywanej tu już rodziny cocktailiWhiskey Sour. Pierwsze wzmianki o tym napoju pochodzą z lat 70 XIX wieku, kiedy po raz pierwszy cocktail powstały przez zmieszanie alkoholu, soku cytrusowego i cukru nazwano sour dla podkreślenia charakterystycznego kwaśnego smaku.

Klasyczna formuła A-S-K w przypadku Whiskey Sour to:

  • A: whiskey (zazwyczaj bourbon whiskey, ale często używana jest również whisky szkocka lub kanadyjska),
  • S: syrop cukrowy,
  • K: sok cytrynowy.

Składniki w proporcjach 3:1:2 wstrząsamy w shakerze i przelewamy do kieliszka cocktailowego (wersja straight up) lub niskiej szklanki wypełnionej kruszonym lodem – w tym drugim przypadku napój podajemy ze słomką. Gotowy cocktail możemy ozdobić połową plasterka cytryny lub pomarańczy i wisienką cocktailową.

Jeden z popularniejszych wariantów, znany jako Boston Sour, do trzech podstawowych składników dodaje parę kropel angostury i odrobinę białka z jajek, dzięki czemu cocktail po wstrząśnięciu będzie miał charakterystyczną piankę.

PS. Zdjęcie na licencji Creative Commons z serwisu Flickr autorstwa Roberta S. Donovana.

Summertime: Wiatr od morza

Na przekór temu, że na dworze lipcopad przeszedł płynnie w siąpień kontynuujemy cykl letni. Dziś zapraszam Państwa na jeden z klasycznych letnich longdrinków: Sea Breeze.

Cocktail ten pojawił się po raz pierwszy w USA pod koniec Prohibicji, ale receptura przez dekady ulegała dosyć radykalnym zmianom (dość powiedzieć, że pierwotnie był oparty o gin i grenadinę). Współczesna wersja, pochodząca z przełomu lat 60 i 70 ubiegłego wieku, jest w pewnym zakresie zasługą Ocean Spray, spółdzielni hodowców żurawiny ze wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych i Kanady, która w ramach rozszerzania rynku dla swoich produktów silnie promowała wykorzystanie soku żurawinowego jako miksera, najpierw dla ginu, a później również dla wódki.

W skład Sea Breeze wchodzi:

  • 40 ml wódki,
  • 120 ml soku żurawinowego,
  • 30 ml soku grejpfrutowego.

Składniki mieszamy w wysokiej szklance typu highball wypełnionej kostkami lodu. Dla uzyskania ciekawszego efektu możemy przed wlaniem do szklanki cocktail wstrząsnąć w shakerze, dzięki czemu będzie on w szklance przykryty czapeczką z piany. Szklankę tradycyjnie przyozdabiamy ćwiartką limonki.

Jako że osobiście nie jestem wielkim fanem grejpfrutów, preferuję wariant znany jako Hawaiian Sea Breeze lub Bay Breeze, który wykorzystuje w to miejsce sok ananasowy. Inną ciekawą wersją jest Summer Breeze, gdzie z soku rezygnujemy całkowicie, w to miejsce wlewając 30 ml likieru truskawkowego – w tym przypadku sugerowałbym również w charakterze ozdoby zastąpić limonkę całą truskawką.

Requiem dla (koszmarnego) snu

Dziś wpis nieco inny niż zazwyczaj – ani nie przepis, ani nie porada, jedynie podsumowanie istnienia pewnego napoju alkoholowego. Przy okazji weryfikacji faktów do dyskusji udało mi się mianowicie ustalić, że jeden z koszmarniejszych alkoholi wszechczasów już nie jest produkowany. Mowa o „rumie” Seniorita.

Wierni czytelnicy mojego bloga wiedzą już oczywiście, że tzw. rum Seniorita w rzeczywistości rumem nigdy nie był. Zgodnie z tradycją (i podtrzymującymi tradycję regulacjami Unii Europejskiej) na nazwę „rum” zasługuje wyłącznie alkohol wytwarzany z produktów przetwarzania trzciny cukrowej, bądź to melasy, jak większość rumów karaibskich, bądź soku z trzciny, jak w przypadku ron agricole z Haiti, Gwadelupy i Martiniki.

Europejskie imitacje, takie jak czeski rum Tuzemsky, austriacki Stroh i polska Seniorita, nigdy prawdziwymi rumami nie były – był to w rzeczywistości prosty alkohol z buraków cukrowych lub ziemniaków, doprawiony „do smaku” sztucznymi aromatami i przyprawami. Regulacje rynkowe UE zakazały producentom dalszego kontynuowania istniejącej praktyki, co w przypadku Stroha i Tuzemskiego skończyło się utrzymaniem istniejącego produktu przy porzuceniu w materiałach promocyjnych wszelkich wystąpień nazwy „rum”. Producent Seniority, Polmos Bielsko-Biała, szybko zastąpił swój kulawy towar nową marką – rumem „Galeon”, produkowanym przez zmieszanie (kupażowanie) kilku importowanych rumów nieznanej proweniencji. Tyle dobrze.

Być może ktoś nie jest tą zmianą zachwycony. I, for one, welcome our new European overlords. A rumowi Seniorita mogę jedynie zaproponować krzyżyk na drogę.