Jakkolwiek dzisiejszy cocktail nie ma w nazwie „Martini”, to moim nieskromnym zdaniem ze względu na skład zasługuje na udział w MMM nie mniej niż ubiegłotygodniowe Appletini. Został opisany w Savoy Cocktail Book, zaś jego autorstwo przypisuje się Sidneyowi Knightowi, barmanowi londyńskiego Cecil Hotel na początku XX wieku. Zapraszam na French Rose Cocktail.
Składniki:
60 ml ginu,
20 ml wytrawnego wermutu,
20 ml wiśniówki.
Składniki wstrząsamy w shakerze i przelewamy do schłodzonego kieliszka cocktailowego. Ozdobą może być lemon twist lub wisienka cocktailowa.
Jeśli spytają mnie Państwo, jakie robię Martini, to najchętniej odpowiadam, trawestując kultowy film Blues Brothers, „oba rodzaje – z ginem i wódką”. Tymczasem jednak w praktyce barowej określenie Martini zaczęło oznaczać dowolny cocktail, byle na bazie wódki lub ginu i podawany w kieliszku cocktailowym. Spotkają więc Państwo klasycznego Cosmopolitana przemianowanego na Cosmopolitan Martini, a także Melon Martini, Strawberry Martini, czy nawet tak egzotyczne kombinacje jak Espresso albo Chocolate Martini. Jako hardcore fan klasyki patrzę na takie kombinacje nieco sceptycznie, kilka z nich jednak zadomowiło się na tyle trwale w tradycji, że warto o nich wspomnieć w naszej serii MMM. Dzisiaj zapraszam Państwa na Apple Martini, czyli Appletini.
Receptur na Appletini jest chyba tyle, ile barów. W większości wypadków cocktail ten zawiera wódkę, ale poza tym widziałem już warianty z słodkim i wytrawnym wermutem, wódką jabłkową (Apple schnapps/Apple pucker), a nawet sokiem cytrynowym i triple sec. We własnej praktyce najczęściej stosuję poniższy przepis:
40 ml wódki,
40 ml Apple schnapps lub Calvadosu,
40 ml soku jabłkowego.
Składniki wstrząsamy w shakerze i przelewamy do kieliszka cocktailowego, który przyozdabiamy ósemką jabłka.
Jeśli mają Państwo ochotę na eksperymenty, polecam wypróbować jeden z poniższych alternatywnych przepisów. Pierwszy z nich jest oficjalną wersją IBA:
60 ml wódki,
20 ml Apple schnapps lub Calvadosu,
20 ml triple sec.
Jeśli zamiast powyższej słodkiej (i mocnej) wersji wolą Państwo lżejszy cocktail (podobnie jak doktor JD z serialu Scrubs, który swoje Appletini zamawia z adnotacją „easy on the –tini”), polecam poniższy przepis, który łączy Perfect Martini z dodatkiem soku jabłkowego:
Kontynuując rozpoczętą w zeszłym tygodniu akcję „marzec miesiącem Martini” zapraszam dziś Państwa na kolejny z klasycznych wariantów tego cocktailu: Perfect Martini.
Składniki:
80 ml ginu,
15 ml wytrawnego wermutu,
15 ml słodkiego wermutu.
Składniki mieszamy w kubku barmańskim wypełnionym lodem (reguły sztuki zalecają mieszanie ok. 50 razy w przypadku lodu w kostkach i 30 razy przy kruszonym lodzie), po czym przelewamy odcedzając lód do schłodzonego kieliszka cocktailowego, który przyozdabiamy paskiem skórki cytrynowej.
Jak łatwo zauważyć, Perfect Martini jest niejako kompromisem dla tych, którzy nie mogą się zdecydować pomiędzy klasycznym Dry Martini i Sweet Martini. Czy udanym i czy istotnie jest to perfekcyjne Martini, jak sugeruje tradycyjna i usankcjonowana przez IBA nazwa? Osobiście, jako miłośnik Dry Martini, który nie stroni też od wersji Sweet, nie jestem wielkim fanem tego akurat wariantu. Państwu jednak zasugeruję, by spróbować i zdecydować samemu.
Aczkolwiek pisałem wcześniej o klasycznym Martini, Sweet Martini i Vesper, to jest wciąż kilka odmian tego cocktailu, które warte są wzmianki. Dlatego chciałbym Państwa zaprosić dziś na pierwszy odcinek serii MMM: Marzec miesiącem Martini.
Dzisiejszy cocktail znany jest jako Smoky Martini. Przyjrzyjmy się jego składnikom:
90 ml ginu,
10-20 ml szkockiej whisky,
(opcjonalnie) kilka kropel orange bitters.
Składniki wlewamy do kubka barmańskiego wypełnionego lodem i mieszamy, po czym przelewamy do schłodzonego kieliszka cocktailowego, a na koniec uzupełniamy oliwką lub paskiem skórki cytrynowej.
Mała porada na marginesie: aczkolwiek do wykrawania skórki najlepiej jest wyposażyć się w specjalny zester, to istnieje prosty trick pozwalający przygotować pasek skórki z użyciem zwykłych narzędzi kuchennych. W tym celu przekrawamy owoc w poprzek, po czym cienkim nożem nakrawamy skórkę dookoła tuż pod powierzchnią (wzdłuż białej masy), a następnie odkrawamy plasterek. Miąższ wypada, a w ręku zostaje nam elegancki i równy pasek. Szczegóły możemy obejrzeć na video poniżej.
Co do cocktailu, to jest to z wielu względów mieszanka interesująca i nietypowa. Po pierwsze, w typowych drinkach rzadko łączy się różne główne alkohole, szczególnie tak wyraziste jak gin i whisky. Tutaj jednak niewielki dodatek szkockiej pełni rolę normalnie zarezerwowaną w Martini dla wermutu, dając jednak całkiem odmienny i ciekawy efekt smakowy. Zachęcam do spróbowania.
Po drugie, jest to jeden z niewielu przypadków, gdy do cocktailu można, albo wręcz warto, użyć którejś z wyrazistych szkockich whisky single malt. Charakterystyczny torfowy aromat Laphroaig czy Lagavulin, nie do zastosowania na przykład w Manhattanie, tutaj sprawdzi się świetnie, o ile użyty oszczędnie i skontrowany równie wyrazistym ginem.