Tag Archives: Summertime

Summertime: Malibu Bay Breeze

Jako że lato postanowiło nas jeszcze na chwilę odwiedzić, dziś szybki rzut oka w kierunku gorących wysp karaibskich.

Jednym z częściej powtarzających się tematów w komentarzach była prośba o jakiegoś ciekawego drinka z rumem Malibu. Popularna w naszym kraju mieszanka, produkowana na Barbados przez zmieszanie lokalnego białego rumu z dodatkami smakowymi dającymi aromat kokosowy, została oryginalnie stworzona jako sposób na uproszczenie przygotowania Piña Colady. Jakkolwiek daje się ją zastosować w większości cocktaili i longdrinków w miejsce normalnego rumu, najlepiej sprawdza się w słodkich kombinacjach z sokami, gdzie kokosowy posmak dobrze uzupełnia letni charakter drinka. Przykładem może być dzisiejszy przepis, luźna wariacja na temat opisywanego wcześniej Sea Breeze.

Składniki:

  • 50 ml Malibu,
  • 150 ml soku ananasowego,
  • 30 ml soku żurawinowego,
  • 20 ml soku pomarańczowego.

Składniki wlewamy do wysokiej szklanki wypełnionej lodem i energicznie mieszamy. Przyozdabiamy obowiązkowo kawałkiem owocu tropikalnego (ananasa, pomarańczy lub limonki), słomką, parasolką i palemką, po czym zakładamy słomkowy kapelusz i udajemy się w kierunku najbliższego basenu lub plaży.

PS. Zdjęcie na licencji Creative Commons z serwisu Flickr autorstwa Burns!

Summertime: Wiatr od morza

Na przekór temu, że na dworze lipcopad przeszedł płynnie w siąpień kontynuujemy cykl letni. Dziś zapraszam Państwa na jeden z klasycznych letnich longdrinków: Sea Breeze.

Cocktail ten pojawił się po raz pierwszy w USA pod koniec Prohibicji, ale receptura przez dekady ulegała dosyć radykalnym zmianom (dość powiedzieć, że pierwotnie był oparty o gin i grenadinę). Współczesna wersja, pochodząca z przełomu lat 60 i 70 ubiegłego wieku, jest w pewnym zakresie zasługą Ocean Spray, spółdzielni hodowców żurawiny ze wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych i Kanady, która w ramach rozszerzania rynku dla swoich produktów silnie promowała wykorzystanie soku żurawinowego jako miksera, najpierw dla ginu, a później również dla wódki.

W skład Sea Breeze wchodzi:

  • 40 ml wódki,
  • 120 ml soku żurawinowego,
  • 30 ml soku grejpfrutowego.

Składniki mieszamy w wysokiej szklance typu highball wypełnionej kostkami lodu. Dla uzyskania ciekawszego efektu możemy przed wlaniem do szklanki cocktail wstrząsnąć w shakerze, dzięki czemu będzie on w szklance przykryty czapeczką z piany. Szklankę tradycyjnie przyozdabiamy ćwiartką limonki.

Jako że osobiście nie jestem wielkim fanem grejpfrutów, preferuję wariant znany jako Hawaiian Sea Breeze lub Bay Breeze, który wykorzystuje w to miejsce sok ananasowy. Inną ciekawą wersją jest Summer Breeze, gdzie z soku rezygnujemy całkowicie, w to miejsce wlewając 30 ml likieru truskawkowego – w tym przypadku sugerowałbym również w charakterze ozdoby zastąpić limonkę całą truskawką.

Summertime: Strawberry fields forever

Jak wcześniej pisałem w przy okazji notek o Margaricie i Daiquiri, oba te drinki mają mnóstwo wariantów kolorystyczno-owocowych, zazwyczaj polegających na zmiksowaniu z bazowym cocktailem mieszanki soku, owoców i/lub likieru o konkretnym smaku. Jako inaugurację (po niejakiej przerwie) tegorocznej serii letniej chciałbym zaproponować najpopularniejszy z tych wariantów, czyli Strawberry Margarita/Daiquiri.

Na jedną porcję margarity truskawkowej potrzebujemy:

  • 60 ml tequili,
  • 20 ml triple sec,
  • 20 ml likieru truskawkowego,
  • 40 ml soku cytrynowego,
  • 3-4 truskawki.

Składniki umieszczamy w blenderze z kilkoma kostkami lodu i miksujemy. Truskawki mogą być, dla lepszego smaku i zapachu, świeże, możemy też wykorzystać mrożone, które dają nam dodatkowe schłodzenie napoju. Z dość oczywistych względów praktycznych zamiast przygotowania jednej porcji polecałbym oczywiście zebranie większej grupy chętnych i przygotowanie całego dzbanka.

Gotowy cocktail podajemy w kieliszkach cocktailowych, których zwilżony brzeg można ozdobić solą lub – mniej tradycyjnie, ale bardziej zgodnie z charakterem drinka – cukrem.

W skład truskawkowego daiquiri wchodzą:

  • 60 ml rumu,
  • 20 ml syropu cukrowego,
  • 20 ml likieru truskawkowego,
  • 40 ml soku cytrynowego,
  • 3-4 truskawki.

Podobnie jak przy margaricie składniki miksujemy w blenderze i przelewamy do kieliszka cocktailowego, który możemy przyozdobić, jak na zdjęciu, całą truskawką.

Salud!

PS. Zdjęcie na licencji Creative Commons z serwisu Flickr autorstwa Lanzen.

Summertime: Planter’s Punch

Pogoda dopisuje, za oknem niemal lato, warto więc powoli rozpoczynać sezon na letnie owocowe drinki. Dziś – Planter’s Punch.

Tradycyjny przepis, pochodzący z początków XX wieku, jest typowym ponczem rumowym i składa się z:

  • 60 ml ciemnego rumu,
  • 60 ml soku pomarańczowego, ananasowego lub ich mieszanki,
  • 30 ml soku z cytryny,
  • 10 ml grenadiny.

Składniki mieszamy w szklanicy barmańskiej lub shakerze, przelewamy do wysokiej szklanki wypełnionej kostkami lodu, opcjonalnie dopełniamy wodą sodową i przyozdabiamy wisienką cocktailową i plasterkiem pomarańczy lub cytryny.

Wersja przyjęta jako jeden z oficjalnych cocktaili IBA jest w stosunku do tradycyjnej nieco uproszczona, zachowując jednak charakter owocowego longdrinka:

  • 60 ml ciemnego rumu,
  • 30 ml soku z cytryny
  • 10 ml grenadiny.

Składniki mieszamy w shakerze, przelewamy do szklanki z lodem, dopełniamy wodą sodową, lekko mieszamy, a na koniec dodajemy kilka kropel Angostura bitters.

PS. Zdjęcie na licencji Creative Commons z serwisu Flickr autorstwa scaredy_kat.

Summertime: I wish I was in Dixie

Na pożegnanie lata (i aby wykorzystać wciąż zielone krzaczki świeżej mięty) dziś cocktail będący wizytówką południowych stanów USA: Mint Julep. Jeden ze starszych drinków – pierwsze wzmianki o nim pochodzą z początku XIX wieku – pierwotnie był po prostu dowolnym mocnym alkoholem z dodatkiem rozgniecionych listków mięty. Gdy niedługo później trafił do Waszyngtonu, przywieziony przez senatora Henry’ego Claya z Kentucky, był już bliższy swojej współczesnej wersji, słodkiej i opartej na bourbon whiskey.

Przepis na Mint Julep nie jest może bardzo pracochłonny, ale wymaga nieco uwagi i wprawy. Do schłodzonej niskiej szklaneczki typu old fashioned wlewamy dwie łyżeczki wody i dwie łyżeczki cukru pudru (alternatywnie możemy je zastąpić dwiema-trzema łyżeczkami syropu cukrowego), 10 ml bourbona i 6-10 świeżych listków mięty. Listki rozgniatamy specjalnym tłuczkiem lub trzonkiem łyżeczki, by uwolniły swój charakterystyczny zapach i smak, jednocześnie mieszając się z cukrem i whiskey. Następnie szklaneczkę wypełniamy rozdrobnionym lodem, do którego wlewamy resztę (zazwyczaj ok. 50-60 ml) bourbona i ewentualnie odrobinę wody, jeśli kogoś mocny alkohol gryzie w język. Całość ponownie mieszamy i podajemy ze słomką i dwiema gałązkami mięty na tarasie naszej rezydencji, po czym wypijamy obserwując okoliczne pola bawełny.

W wersji z bourbonem jest to tradycyjny napój stanu Kentucky — podczas dorocznych wyścigów konnych Kentucky Derby widzowie wypijają przez dwa dni ponad 120 tysięcy porcji, tradycyjnie podawanych nie w szklance, ale w ozdobnym cynowym lub srebrnym kubku (co ma poniekąd, oprócz historycznego, uzasadnienie wizualne – zmasakrowane listki mięty często nie wyglądają nazbyt zachęcająco). Oczywiście nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przygotować ten cocktail w wersji Brandy lub Rum Julep (do tego ostatniego sugerowałbym użycie dosyć aromatycznego ciemnego rumu, na przykład mojego ostatniego faworyta w tej kategorii, Angostura Dark). Inny południowy stan dorobił się nawet własnej specjalnej wersji, znanej jako Georgia Julep – zamiast bourbona używamy w niej 40 ml koniaku i 10 ml likieru brzoskwiniowego, jednocześnie odpowiednio zmniejszając ilość cukru.

Cheers!